EDYTOWAĆ! Smutnych Świąt i… niech was wszystkich szlag trafi!
PrzedĹwiÄ teczna gorÄ czka, radosne zakupy, potajemne pakowanie prezentów, pieczenie pierników, które muszÄ zmiÄknÄ Ä do ĹwiÄ t – wielka euforia ogarnia kaĹźdego. Prawie kaĹźdego.
Nie wszystkim udziela siÄ ten radosny klimat, nie dla wszystkich 24 grudnia kojarzy siÄ z ciepĹem domowego ogniska, z suto zastawionym stoĹem i kolorowymi paczuszkami pod choinkÄ podrzuconymi przez kochane osoby, oraz z Ĺźyczeniami „WesoĹych ĹwiÄ t…”, które co roku niezawodnie napĹywajÄ od tych samych przyjacióĹ i krewnych. BoĹźe Narodzenie to dla niektórych koszmar. To czas, w którym najchÄtniej uciekliby w dzikie lasy bieszczadzkie, schowali siÄ w jakiejĹ gawrze razem z niedĹşwiedziem i przespali ten czas. Ĺťeby nie tÄskniÄ. Nie pĹakaÄ. Nie zazdroĹciÄ. Nie czuÄ nienawiĹci. Goryczy. Bólu.
SÄ tacy, którzy…
siÄgajÄ juĹź dna. Pieprzone Ĺźycie tam ich oddelegowaĹo. Bezdomni. WciÄ Ĺź na niezĹej bani. Klin klinem i jakoĹ to Ĺźycie mija. Za sĹabi, Ĺźeby spróbowaÄ wyjĹÄ z tego bagna, za silni, Ĺźeby skoĹczyÄ z Ĺźyciem. ChrzaniÄ ĹwiÄta, bo cóĹź to niby takiego? „PrzybieĹźeli do Betlejem…” bla bla blaaa… do nich i tak nikt nie przybieĹźy. I gdzie majÄ urzÄ dziÄ WigiliÄ? Pod mostem, w kanale, w piwnicy?
W ich kartonowych królestwach nie ma na to miejsca. A nawet jeĹli jest, to co? MajÄ podzieliÄ siÄ z kartonowymi kumplami zepsutymi pomaraĹczami, znalezionymi na tyĹach hipermarketu? PomaraĹcze, których zapach przywodzi cudowne wspomnienia z dzieciĹstwa, kiedy to owoc ten byĹ rarytasem rzucanym do sklepów tylko raz do roku, wĹaĹnie przed BoĹźym Narodzeniem?
A moĹźe majÄ przetrzepaÄ swoje przepocone Ĺachy i wyskoczyÄ na jakÄ Ĺ WigiliÄ urzÄ dzanÄ kilka dni wczeĹniej przez tÄ czy innÄ instytucjÄ, która próbuje daÄ im namiastkÄ ĹwiÄ t w jakiejĹ obskurnej sali gimnastycznej lub jadĹodajni? MajÄ poĹpiewaÄ sobie kolÄdy, spaĹaszowaÄ ciepĹÄ strawÄ, pobyÄ z setkÄ lub dwiema innych kloszardów? A potem wróciÄ do swoich kartonów? Ból, który udaĹo im siÄ zaleczyÄ przez ostatnie tygodnie, miesiÄ ce czy lata, teraz ma na nowo rozdzieraÄ ich serca, przywoĹujÄ c wspomnienia utraconego szczÄĹcia i stabilizacji?
WolÄ juĹź pozostaÄ w swoich kryjówkach. Albo ten czas przeĹpiÄ , albo wespóĹ z towarzyszami niedoli otworzÄ wino za kilka zĹociszy i wzniosÄ toast wraz z pierwszÄ gwiazdÄ na grudniowym niebie: „Smutnych ĹwiÄ t i… niech Was wszystkich szlag trafi!”
SÄ teĹź tacy, których…
nieszczÄĹcia nie pozna siÄ po niedopranych Ĺachmanach na zmarzniÄtym grzbiecie i trzÄsÄ cych siÄ dĹoniach, które przeliczajÄ uzbierane grosze na flaszeczkÄ wina. Ci drudzy, to na pozór szczÄĹliwi, poukĹadani ludzie, których codziennie mijamy na ulicach, z którymi moĹźe pracujemy, z którymi czasem nawet przyjaĹşnimy siÄ, a moĹźe teĹź ĹÄ czÄ nas wiÄzy rodzinne. Czasem znamy ich maĹe i duĹźe tragedie. Czasem nie mamy o nich pojÄcia. Tragedia niejedno ma imiÄ. Alkoholizm. Molestowanie. GwaĹt. Terror. To czÄsto odbywa siÄ w zaciszu domowym.
TragediÄ moĹźe byÄ równieĹź brak miĹoĹci. Bez tego da siÄ ĹźyÄ, prawda? CóĹź tam miĹoĹÄ, kiedy inni do garnka nie majÄ co wĹoĹźyÄ i z zimna umierajÄ . Ale kiedy nadchodzÄ ĹwiÄta, wtedy jakoĹ szczególnie trudno bez tej caĹej miĹoĹci. Czasem bywa siÄ samotnym i niekochanym w domu peĹnym ludzi. W domu, gdzie dawno umarĹy uczucia, gdzie kaĹźdy Ĺźyje wĹasnym Ĺźyciem, gdzie okrÄ gĹy rok wypeĹniony jest brakiem szacunku, nienawiĹciÄ , zdradÄ .
I nagle kalendarz podpowiada, Ĺźe lada moment nastanie czas, w którym powinno zasiÄ ĹÄ siÄ do stoĹu i przemawiaÄ do siebie ludzkim gĹosem. Ale jak to zrobiÄ, kiedy w sercu blizna jeszcze niezagojona, kiedy niegdyĹ bliska osoba teraz jest wrogiem, kiedy tak trudno usiÄ ĹÄ z niÄ przy jednym stole, a co dopiero tworzyÄ ĹwiÄ teczny nastrój? Ok, jakoĹ trzeba to przeĹźyÄ. Dla tradycji, dla dzieci, dla teĹciów. Byle szybko. A potem zamknÄ Ä siÄ w swoim pokoju z butelkÄ czerwonego, wytrawnego i wznieĹÄ samotnie toast: „Smutnych ĹwiÄ t i …niech Was wszystkich szlag trafi!”
Nigdy wiÄcej ĹwiÄ t
Pusty dom. Od dawna. Z róĹźnych powodów. Ale one przecieĹź nie sÄ teraz waĹźne. WaĹźne sÄ ĹwiÄta. Och, jak wtedy samotnoĹÄ jest bolesna! Wkrada siÄ z kaĹźdego miejsca. WyĹazi spod choinki, z telewizora, zza okna. WszÄdzie te cholerne ĹwiÄta! Wszyscy siÄ radujÄ i miĹujÄ ! Tylko w domu jakoĹ tak pusto i strasznie. I nie ma dokÄ d pójĹÄ. Nikt nie zaprosiĹ. Nikt nie pamiÄtaĹ. KaĹźdy ma przecieĹź swoje Ĺźycie, swoich bliskich. KaĹźdy ma na stole wigilijnym tradycyjne puste nakrycie dla niespodziewanego goĹcia… to taki bajer, Ĺźeby czuli siÄ w tym dniu dobrzy, szlachetni i gotowi do dzielenia siÄ radoĹciÄ . Tylko czemu nie pomyĹleli o tym samotniku, który tak bardzo pragnie, aby go ktoĹ przygarnÄ Ĺ w te ĹwiÄta?
Ĺťal siÄga zenitu. Smutek nie do wytrzymania. Chór chĹopiÄcy wyĹpiewuje w telewizji radosne kolÄdy, za ĹcianÄ u sÄ siadów sĹychaÄ Ĺmiech dzieci. Z buteleczki wysypujÄ siÄ na dĹoĹ tabletki. CaĹa garĹÄ. Jeszcze tylko popiÄ je szampanem. MiaĹ byÄ na Sylwestra. TeĹź spÄdzonego w samotnoĹci. I jeszcze tylko ostatni toast: „Smutnych ĹwiÄ t i …niech Was wszystkich szlag trafi!”.