Przywołane bolesne wspomnienia
Dzisiejszej nocy nie mogłam zasnąć. Bywa, że nocą słychać przejeżdżają ce gdzieś na sygnale karetki pogotowia, ale tej nocy wycie syren nie miało końca. Jedna po drugiej, czasem jednocześnie kilka? I tak przez godzinę, może dwie. Nad miastem zapadała cisza, a potem jeszcze jedna karetka… i jeszcze jedna…
Czułam niepokój – Coś się stało? Kolejna tragedia? Około północy wyszłam z łóżka, żeby sprawdzić kanały informacyjne w telewizji – żadnych niepokoją cych wiadomości z Katowic. Jedyne co przyszło mi do głowy i co dzisiejsze doniesienia potwierdzają , to akcja związana z przewożeniem poparzonych górników z innych szpitali do siemianowickiego Centrum Leczenia Oparzeń i sprzętu potrzebnego do ich leczenia.
Dziś więc jestem już spokojna, ale tej nocy czułam niepokój, który spotęgowany wspomnieniami sprzed trzech lat.
Nie wiem czy kiedyś o tym zapomnę
Mroźna, styczniowa noc. Biurko pełne papierów. Terminowa praca czeka, trzeba ją skończyć tej nocy, ale tak trudno się skupić. Z radia są czy się muzyka, co jakiś czas przerywana kolejnymi tragicznymi relacjami. Liczba ofiar uwięzionych w zawalonej hali MTK rośnie.
Jest już po północy. Za oknem martwą ciszę przecina co jakiś czas wycie krążących w oddali karetek pogotowia. Z czasem ich częstotliwość jest coraz mniejsza. Około pierwszej godziny zapada cisza. Komunikaty w radiu przerażają, trwają spekulacje co do liczby ofiar.
Ja w ciepłym, bezpiecznym mieszkaniu, a w są siedniej dzielnicy, pod zwałami stalowych konstrukcji, w kilkunastostopniowym mrozie, żegnają się z życie kolejni ludzie. I ta straszna cisza za oknem. Karetki przestają jeździć. Już nie ma kogo ratować?
To było ponad trzy lata temu. Wycia tych karetek nie zapomnę chyba nigdy. I tej ciszy złowieszczej, która potem zapadła. Ciszy, która odebrała nadzieję. I tego żalu. Przerażenia. Refleksji. Prawie że fizycznie czułam strach tych ludzi, nad którymi zawalił się dach. I ból ich bliskich, którym zawaliło się życie.